Łąka

misio

riley chciało się trochę śmiać z całej tej sytuacji, bo ajron tu
zaczyna pozować na filozofa, a viv wyjeżdża z tak przyziemnymi
sformułowaniami i w ogóle. a może viv ma różne wspomnienia z okresu bycia płodem, zapomniałam jak to się nazywa, ale ten motyw był w jakimś filmie czy serialu czy czymś.
- viv, a skąd wiedziałaś, że dwukomorwy śpiwór będzie ci potrzebny? - zapytała riley z czystej ciekawości. no ale może viv miała odruch matki teresy i wiedziała, że znajdzie się jakaś sierotka do przygarnięcia.

kasztaniak

- Po pierwsze nie jest dwukomorowy, po drugie nie mam innego i zamierzałam się nim okręcić, gdyż zawsze jest mi zimno pod namiotami, szczególnie w tyłek. - no dobra miała nadzieję, nie - Po trzecie, z tym seksem rodzicieli, to żartowałam. Mój ojciec jest na to za nudny. - trzeżwiała, to straszne!

Gość

Więc podsunął jej butelkę. Może jakoś wyczuwał nastroje, albo po prostu lepiej rozmawiało się mu z pijanymi ludźmi. Nikt go nie rozumiał ;'( za to on teraz rozumiał doskonale Viv, a przynajmniej tak mu się wydawało, więc pokiwał głową, wow.

kasztaniak

- Nie chcę. Jak wypije wiecej, to będę rzygać, słowo daję! - wiedziała kiedy przestać - Spaaaaaać mi się chce -powiedziała ziewając w międzyczasie.

Gość

-Tylko nie na mnie! Hej, kto tu w ogóle jest? To znaczy nad tym jeziorem. Prawdę mówiąc nie ogarniam, ktoś tam niby mi migał przed oczami... - właśnie.

misio

- pewnie masz pomroczność jasną - mruknęła riley i tak prawdę mówiąc trochę się jej już chciało spać, a mnie zaraz mama wywali.

Gość

-No dobra, maluszki, to wracamy - postanowił więc, hejho, pan i władca- wszyscy śpimy w moim namiocie, postanowione! - walić, że w jego namiocie śpią pewnie wszyscy, czyli z pięć osób, czy więcej, bo Chelsea i Andy zajęli drugi, noale, xd.

kasztaniak

- Ej, to nie był dobry pomysł, zeby nie rozkładac mojego namiotu- powiedziała - wszyscy spia w namiocie Ajronka - zrobila mine biednego misia.

dajesz

Obudziła się! Jak zawsze w porę, przecierając oczka, bo przeteleportowała się w magiczny sposób na łąkę razem z nimi, lewitując, czy coś. Była mistrzem Jodą w przebraniu. Przetarła zaczerwienione oczka i poddała się nieprzyjemnemu uczuciu rozkładającego wirowania świata. Czyli, że za dużo wypiła. Znowu.
- Uhhhm? - jęknęła, mogli pomyśleć, że to jakieś dzikie zwierzę.

Gość

Ja dzisiaj jestem Jodą ;/.

-Co to? - wedle życzenia! To znaczy nie przestraszył się jakoś specjalnie, że to dzikie zwierze, raczej tego, że to wąż, ale zaraz się rozmyślił, węże nie wydają takich odgłosów.

dajesz

O sori, mogę być tym włochatym.
- To, kurwa, ja - prychnęła, wyłażąc z krzaków, znaczy nie, w zasadzie unosząc się na łokciach, miała może dwa źdźbła trawy w nastroszonych włosach, ale spoczko foczki,żadnych robaków w uszach [pozdro baśa]- Przepraszam. To znaczy,hm, macie coś do picia? - nie chodziło jej o alkohol, nawet nie!

misio

spokojnie, na pokładzie jest dejwid haselhof.
- to lottie - stwierdziła tonem znawcy, bo te odgłosy już miała opanowane i w ogóle, w końcu razem mieszkały, cfaniak. - przyzwyczajaj się, ajron, ona też z nami śpi... chyba. rzuciła jej karton z sokiem nawet. i hej, na szczęście to nie były moje uszy. cfaniak egen.

Gość

nie mam pytań, czemu jasia jest kojarzona z robakami w uszach.
-A, ta alkoholiczka?-zapytał, sori, dodałby, że alkoholiczka z narkolepsją, ale nie chciał już przesadzać, właściwie Ajron był całkiem miłym&uroczym chłopcem, więc wiecie.

misio

to długa i smutna historia o tym, że udawanie w lecie hippisa na
balkonie może źle się skończyć, bo błona bębenkowa nie odrasta, ale
nie będę tego opowiadać, żeby nie straszyć ajrona, bo mamy tylko jeden
dwukomorowy śpiwór na składzie.
- powiedzmy, że niektórzy mają mniej wrażliwe gardła od innych - brawo za dyplomację.

dajesz

don't hassel the hoff.
jasia xd.
- Nie jestem alkoholiczką - odparła, niekoniecznie zgodnie z prawdą, ale hej, chwila, to jeszcze nie ten etap, więc w zasadzie mogła być i alkoholiczką, ważne, że miała sok, cały karton, do którego się właśnie przyssała, nawet nie zauważając, że ma praktycznie cały tyłek na wierzchu, kochamy krótkie sukienki!

kasztaniak

- Dajcie jej soku, niech sie tak nie drze.- stwierdziła trafnie i zauważyła, ze z zimna zupełnie wytrzeźwiała.

Gość

-W porządku, w porządku, wcale nie twierdzę, że jesteś alkoholiczką!-uśmiechnął się, cóż-Hej, wracamy do obozowiska, co? Wiecie, nie chce mi się potem nieść martwych ludzi, czy tam pousypianych, mimo wszystko.

kasztaniak

- Wracamy. - orzekła - Ale wiesz dokąd iść? - spytała, bo przecież był jedynym męskim mężczyzną w ich gronie.

Gość

Takim męskim, że aż powala. . ... ... . .. . - Aha, wydaje mi się, że wiem. Najwyżej zjedzą nas wilki! - rzekł zachęcająco, podnosząc głowę z kolan Rajli i resztę ciała z ziemii, w odpowiedniej kolejności i wytrzepał dłonie o kolana, tak ten!

kasztaniak

- Wilki? - zapytała niesmiało. Chyba zaczynała się bać.

misio

wstała też i trochę się zachwiała, pewnie ze zmęczenia, zapomniała, że tu nie ma supermana ratującego niewiasty od spotkań trzeciego stopnia z ziemią.
- viv, nie martw się, jak zobaczysz jakiegoś to nie będziesz pierwszą uciekającą, wierz mi.

Gość

- Albo niedźwiedzie!

to tak z cyklu długie posty.

dajesz

nie wstawała wcale, niech ją teraz podnoszą. tak, nie mam weny, mam ochotę, aaaaha.

kasztaniak

Ale są za to superłomanki i Viv nie pozwoliła jej się przewrócić.
- Cholera! Wilki,niedźwiedzie! chyba spię w samochodzie!- powiedziała bojąc się nie na żarty

Gość

Ja mam wenę! Ale nie wiem co pisać. Okej, to chyba znaczy, że jednak nie mam weny.
-Lottie, ty też wracasz? Rajli? Czy jednak liczycie na pożarcie przez niedźwiedzie?